Opowieść o upamiętnianiu
2 lutego 2006 roku odbył się czwarty już wykład Wszechnicy Kulturoznawczej Cultura Culturans. Tym razem z gościnnym wykładem przyjechał Mieczysław Abramowicz – pasjonat historii Gdańska, autor książki pt. Każdy przyniósł, co miał najlepszego, kustosz Gdańskiego Muzeum Opowieści.
Wykład zatytułowany „Gdańskie Muzea Opowieści” był narracją o ludziach, których pasją jest przywracanie pamięci Gdańska. „Zatroskani o tożsamość miasta”, to dziś pięćdziesięcio, sześdziesięciolatkowie, którzy dzieciństwo spędzili na „oswajaniu” miasta zamieszkałego niegdyś przez niemieckojęzycznych mieszkańców.
„Nie mieliśmy do czego się odnieść. Towarzyszył nam mit dawnej utraconej ojczyzny” – tak mówią o sobie dzisiejsi miłośnicy Gdańska. Jak zatem budować tożsamość? Jak oswoić miejsce, które jest przecież obce? Jak odpowiedzieć na pytanie „kim jestem” mieszkając w Gdańsku? To pytania, na które odpowiedzi ułożyły się w opowieść o budowaniu „gdańskiej tożsamości”. Jest to opowieść to tym „jak zbudowaliśmy małą ojczyznę”, opowieść trudna, bo wynikająca z własnych doświadczeń.
Historia „stawania się Gdańszczaninem” i jednocześnie budowania tożsamości Gdańska, rozpoczęła się od dziecięcego „zbieractwa” przedmiotów pozostawionych po poprzednikach, potraktowanych jako „ślady obecności” (tabliczek pisanych w nieznanym języku, listów, przedmiotów gospodarczych). Potem pojawiło się zdziwienie, że mieszkańcami nie byli tylko Niemcy i Polacy, lecz również Żydzi, Rosjanie, Szkoci. Położenie akcentu na mniejszości narodowe stało się możliwe między innymi dlatego, że pozostały cmentarze (lub ślady cmentarzy), jako szczególne miejsca pamięci. Cmentarze bowiem są zawsze tym miejscem, które staje się fundamentem dla budowania tożsamości rozumianej jako dialog z przeszłością, z tymi, który byli przedtem. Okazało się, że Gdańsk to miasto cmentarzy. Zatem kolejnym krokiem do budowania społeczności lokalnej było przedsięwzięcie budowy „Cmentarza nieistniejących cmentarzy”. Działanie z jednej strony demonstrujące pamięć, dialog z przeszłością, z drugiej ważne doświadczenie oswajania przestrzeni, a zatem budowania miejsca.
Budowanie tożsamości mieszkańców, czy tożsamości miasta odbywać się musi właśnie poprzez dialog pokoleń. Nie chodzi zatem tylko o to, by odkryć, odnaleźć to, co chcieli nam pozostawić poprzednicy (przodkowie), lecz również trzeba ową historię opowiedzieć następnym pokoleniom. Z inicjatywy miłośników Gdańska właśnie w 1996 roku ukazał się I tom albumu Był sobie Gdańsk. Do dziś album liczy już dwanaście tomów. Powstał również kwartalnik „Był sobie Gdańsk. Fotografie, historia, mity i rzeczywistość”, który później przekształcił się w miesięcznik „30 dni”. Jednak wydarzeniem, do którego najbardziej przywiązany jest autor opowieści o budowaniu tożsamości Gdańska, było powstanie w 1995 roku Gdańskiego Muzeum Opowieści, pomyślanego jako swoiste miejsce dla rzeczy odnalezionych. Wydaje się, że to najbardziej istotny dowód „rewanżu pamięci”, bowiem dokonany jest nie przez historyków, archiwistów, czy kustoszy, lecz przez zwykłych mieszkańców Gdańska. Ludzie bowiem zaczęli przynosić znalezione, dawne (lecz nie tylko przedwojenne) przedmioty, do których opowiadali historie. To przedmiot stawiał się nośnikiem historii, zatem nie było to muzeum przedmiotów, lecz właśnie Muzeum Opowieści, takich zwykłych, widzianych z „perspektywy przechodnia”. Rezultatem tej miejskiej pasji opowiadania jest książka autorstwa Mieczysława Abramowicza pt. Każdy przyniósł, co miał najlepszego.
Pierre Nora nazywa współczesność „epoką upamiętniania”, czasu ogromnej erupcji pamięci, która objawia się szczególnym zainteresowaniem historią, własnymi korzeniami, genealogią. Nie chodzi jednak o tę historię oficjalną, lecz o mikrohistorie, wspomnienia raczej, właśnie jednostkowe opowieści o przeszłości. Gdańskie Muzeum Opowieści jest dowodem na to, że ludzie potrzebują wspomnień, jakiś indywidualnych związków z przeszłością, chcą opowieści o przeszłości miejsca, w którym mieszkają, które zadomowili. Nie wiadomo, czy rację ma Pierre Nora, który mówi, że dziś wszystkim ludziom towarzyszy zupełnie nowe, permanentne poczucie straty, że wszyscy jesteśmy wyrwani z przeszłości, z którą łączą nas tylko ślady. Ale bez wątpienia takie poczucie „wyrwania z przeszłości” towarzyszy mieszkańcom Gdańska, którzy, jak powiedział Mieczysław Abramowicz, przybywając do tego miasta „nie mieli do czego się odnieść”, zaczynali od nowa. Zatem odnajdywane ślady przeszłości, znaki, przedmioty, stają się niezwykle cenne, jako jedyni świadkowie tego, co dawne. Świadkowie to jednak niemi, więc chcąc oddać im głos, mieszkańcy dopisywali do owych przedmiotów opowieści. Przedmioty – opowieści istnieją zatem dla Gdańszczan jako szczególne fetysze pamięci, ale również tożsamości, która konstruowana może być tylko jako związek z przeszłością.
Narracja Mieczysława Abramowicza o opowieściach gdańskich, o tożsamości miejsca i mieszkańców, to ważny głos w toczącej się dzisiaj dyskusji o roli historii (tej kolektywnej) i pamięci (tej indywidualnej), o współczesnym memorializmie, o „rewanżu pamięci”. Jednak cała ta dyskusja nad filozofią historii toczy się w kontekście „troski o opowiadanie”, które dla współczesnych narratywistów (Haydena White’a czy Franklina R. Ankersmita) stanowi sposób poznania nie tylko innego, przeszłego świata, ale również siebie.
Jest jeszcze inny powód, dla którego narracja o Gdańskim Muzeum Opowieści jest szczególnie istotna właśnie we Wrocławiu. Wrocławianie bowiem borykają się z podobnymi problemami z tożsamością. Przeszłość, którą dziedziczymy po nie-naszych miejscach trzeba opowiedzieć po swojemu, trzeba ją oswoić. Dla Wrocławian, w równym stopniu jak dla bohaterów opowieści Abramowicza, jest to doświadczenie trudne, ale i niezwykle ciekawe.
Magdalena Matysek